Przypadki Wojtka na wschodzie Iranu [z trasy]
Witam! Wreszcie doczekalem sie internetu i moge cos napisac. W dzisiejszym odcinku dowiecie sie jak Wojtek gotowal sie w Zatoce Perskiej, wlamywal sie do mieszkania i gral w filmie.
Ostatnio skonczylem chyba na tym ze pojechalismy do Yazdu. Od tamtego czasu bardzo duzo sie wydarzylo. W samym Yazd wlamywalismy sie do mieszkania. Nasz gospodarz zapomnial kluczy gdy jechalismy na kolacje z dziewczyna ktora nas podwozila dzien wczesniej. Gdy wrocilismy ze stoickim spokojem stwierdzil ze musimy sie po prostu wlamac. I czynil to tak jakby wlamywal sie do domu co najmiej codziennie. Ceglowka wybil okno a potem z nasza asysta otworzyl drzwi od srodka kijkiem trekingowym. A ze byla piekna noc wyciagnal jeszcze profesjonalny teleskop i moglismy podziwiac ksiezyc, bylo pieknie i wspaniale. A Asta odwazyla sie wyjsc na dwor bez chusty i z odkrytymi lydkami (co oczywiscie w Iranie jest surowo wzbronione, ale byla juz 2ga w nocy).
Nastepnie udalismy sie do Shirazu. Tym razem jechalismy stopem juz w trojke. Oczywiscie udalo sie bezproblemowo. Jechalismy wiekszosc trasy dwiema ciezarowkami. Ta druga zatrzymala sie jak tylko zrzucilismy plecaki przy drodze^^. Kolo Shirazu jest Persepolis - ruiny starozytnego perskiego palacu. Pojechalismy tam nastepnego dnia rano. Niemal cala reszte dnia przelezelismy w parku zmeczeni pustynnym upalem, jedzac iranski chleb, pomidory i arbuza. I zachwycajac sie tutejszym zwyczajem siadywania w parkach, jedzenia, rozmawiania i po prostu korzystania z parkowej przestrzeni. Tabliczki "nie deptac trawnikow" tu nie uraczysz. Tutaj trawniki sa dla ludzi. U nas trawniki czesto sa po to, zeby byly.
W Shirazie polsko-islandzkie sciezki rozeszly sie. Kalli i Asta ruszyli w strone Tabrizu (by potem przedostac sie do wschodniej Turcji przez iracki Kurdystan) a ja ruszylem do Bandar Abbas. Myslalem ze ci wszyscy ludzie ktorzy mi mowili zeby tam nie jechac bo jest diabelsko goraco i parno przesadzali. Nie przesadzali. Jak tylko wysiadlem z samochodu natychmiast bylem mokry. A byla juz noc. Zatoka Perska jest jak wielki gar z zupa. Mieszkaliscie kiedys nad garem z zupa? Nie lubie tego slowa ale tutaj chyba nalezy go uzyc: to jest masakra. Albo cos jak sauna parowa (nie bylem nigdy w saunie ale pewnie tam tak jest). Wystarczy ze sie tam jest - juz sie jest spoconym i mokrym. Wystarczy ze sie przejdzie dystans powiedzmy 500 metrow by miec mokra cala koszulke plus polowe spodni. Ugh. Chcialem tam byc 2 dni, ale szybko zdecydowalem ze jeden mi wystarczy. Tego jednego dnia poplynalem na dwie wyspy. Na jedna z nich plynalem dosc mala, odkryta motorowka skaczaca na falach. To bylo przezycie! Za kazdym skokiem czlowiek mial wrazenie, ze tym razem lodka juz na pewno rozpadnie sie na tysiace kawalkow. Jakims cudem sie nie rozpadla a 40minutowa podroz dostarczyla mi mnostwo wrazen. I wlasciwie to byla najfajniejsza rzecz jaka mnie tam spotkala. Bo delfinow nie zobaczylem, do wioski rybackiej nie dotarlem bo na dlugiej na ponad 100km wyspie Qeshm nie ma autobusow, ludzie nie mowia po angielsku ni w zab, nie mialem mapy, nikt nie potrafil wskazac mi drogi wylotowej zebym mogl lapac stopa noo i ogolnie moj pobyt na wyspie Qeshm byl raczej nieudany. Zdarza sie, coz rzec. Poza tym mam wrazenie ze ludzie tam sa duzo mniej sympatyczni. Nikt nie wolal za mna "hej myster, where are you from" ani nawet "hej myster, whats your name" a gdy pytalem kogos o droge czy cokolwiek to ludzie odpowiadali baardzo niechetnie. Druga rzecz jaka zaobserwowalem to fakt ze na wyspie Qeshm ludzie sa znacznie bogatsi niz na ladowym Iranie. I mysle ze zaobserwowanie tych dwoch rzeczy jest nieprzypadkowe. Ach, i jeszcze woda w Zatoce Perskiej. Jest goraca. Jak sie wlezie do wody to nie chlodzi jeno grzeje. Nie znalazlem co prawda miejsca na kapiel (musi byc specjalne, otoczone murami, zeby nikt nie zobaczyl polnagiego meskiego ciala) jeno na nog zmoczenie, ale nie jest mi sopecjalnie smutno z tego powodu. Kapiel w zupie chyba nie jest przyjemna. Poplywam w Morzu Kaspijskim.
Z Bandar Abbas udalem sie do Kermanu. Na drodze z Kermanu do Bam podobno handlarze narkotykow porywaja dla okupu, ale nie jechalem do Bam (po ostatnim trzesieniu ziemi miasto zostalo odbudowane, ale miejsce gliniano-blotnych domow zajely nowoczesniejsze konstrukcje i juz nie jest tam ladnie... no, ale tak ogolnie to w Iranie jest bardzo bezpiecznie jesli akurat nie jestesmy przy granicy z Pakistanem gdzie podobno zglaszajac podroz na posterunku policji dostaje sie zbrajna eskorte... tak, ale ja nie jade w strone Pakistanu tylko na polnoc). Poczatkowo chcialem od razu jechac do Mashhadu, ale ostatecznie zostalem dwa dni. Dlaczego? Zostalem zaangazowany do filmu. A takie rzeczy jak miedzynarodowa slawa filmowa zawsze mnie krecily ; ))). Po Kermanie lazilem z Mikelem - Hiszpanem bedacym od roku w trasie. On juz gral w filmie zanim przyjechalem. Lazac z nim znow natrafilismy na gupe filmowa, a rezyser okropnie chcial bym zostal na nastepny dzien i wzial udzial w nagraniu. Nastepny dzien spedzilismy wiec glownie z grupa filmowo, wiec bylo bardzo wesolo. Film jest raczej glupawy wiec... tym bardziej bylo wesolo ; ). Ostatnia noc w Kermanie spedzilismy w filmowym mieszkanku i ku naszemu zaskoczeniu dostalismy niezla pensyjke za dzien nagran - 600 000 IRL (tj. jakies 50$). No. Takze jestem teraz rich&famous. Jak film bedzie gotowy to postaram sie go jakos zdobyc i gdzies tu zamiescic ; ).
Po pobycie w Kermanie udalem sie do Mashhadu gdzie wlasnie siedze. Wlasnie zaczal sie tez Ramadan co jest problematyczne dosc jesli chodzi o jedzenie i picie. W ogole to jestem z siebie dumny ze udalo mi sie dojechac do Mashhadu w jeden dzien. 900km przez gory, pustynie i nie-autostradowe drogi. Poza tym chcialbym sie jeszcze wypowiedziec apropos zachodow slonca. Otoz zachody slonca nad morzem czy jeziorem sa przereklamowane! Zachod slonca na pustyni - o, to jest to! Slonce jakby rozmazane szeroko po horyzoncie, intensywnosc kolorow i ostro odcinajace sie wzgorza robia wrazenie (nie mam stamtad zdjec, se jedzcie i zobaczcie).
Tak. Jestem wiec w Mashhadzie, swietym miescie szyitow niejako, jakies 150km od Afganistanu, zaczal sie Ramadan, jestem glodny, ide do sklepu cos kupic, ukryc sie w jakim zaulku i potajemnie zjesc. A jutro zaczynam krok po kroku zblizac sie do konca mej podrozy po Iranie. Za kilka dnia powinienem byc w Armenii. Oooo, cywilizacjo chrzescijanska, fajnie jest w Iranie, ale tesknie za Toba!
PS Wlasnie zdalem sobie sprawe ze moze powinienem bardziej opisac co tu widzielem. Ze np. Yazd to pustynne miasto z tradycyjnym, gliniano-blotnym budownictwem, ze spacery waskimi uliczkami pomiedzy takimi murami i domami sa urzekajace czy cos... Ale chyba wlamywanie sie do domu jest ciekawsze? Zreszta nie wiem. Walory turystyczne opisze na spokojnie (i na pewno rzetelniej... i z polskimi znakami!) po powrocie. A teraz...
ZAGADKA! Uwaga, zagadka! Uslyszalem ja w Kermanie. Nie wiem, moze ja znacie, ale mi sie podoba. Kto pierwszy zamiesci prawidlowa odpowiedz na zagadke w komentarzach ten... moze byc z siebie dumny! Otoz: na zewnatrz pokoju sa trzy wlaczniki swiatla (zwykle takie) a wewnatrz pokoju - trzy zarowki. Co nalezy zrobic zeby wszedlszy do pokoju dowiedziec sie ktory wlacznik jest do ktorej zarowki? Mozemy tylko raz wejsc do pokoju, powrot do wlacznikow jest niemozliwy!
Ostatnio skonczylem chyba na tym ze pojechalismy do Yazdu. Od tamtego czasu bardzo duzo sie wydarzylo. W samym Yazd wlamywalismy sie do mieszkania. Nasz gospodarz zapomnial kluczy gdy jechalismy na kolacje z dziewczyna ktora nas podwozila dzien wczesniej. Gdy wrocilismy ze stoickim spokojem stwierdzil ze musimy sie po prostu wlamac. I czynil to tak jakby wlamywal sie do domu co najmiej codziennie. Ceglowka wybil okno a potem z nasza asysta otworzyl drzwi od srodka kijkiem trekingowym. A ze byla piekna noc wyciagnal jeszcze profesjonalny teleskop i moglismy podziwiac ksiezyc, bylo pieknie i wspaniale. A Asta odwazyla sie wyjsc na dwor bez chusty i z odkrytymi lydkami (co oczywiscie w Iranie jest surowo wzbronione, ale byla juz 2ga w nocy).
Nastepnie udalismy sie do Shirazu. Tym razem jechalismy stopem juz w trojke. Oczywiscie udalo sie bezproblemowo. Jechalismy wiekszosc trasy dwiema ciezarowkami. Ta druga zatrzymala sie jak tylko zrzucilismy plecaki przy drodze^^. Kolo Shirazu jest Persepolis - ruiny starozytnego perskiego palacu. Pojechalismy tam nastepnego dnia rano. Niemal cala reszte dnia przelezelismy w parku zmeczeni pustynnym upalem, jedzac iranski chleb, pomidory i arbuza. I zachwycajac sie tutejszym zwyczajem siadywania w parkach, jedzenia, rozmawiania i po prostu korzystania z parkowej przestrzeni. Tabliczki "nie deptac trawnikow" tu nie uraczysz. Tutaj trawniki sa dla ludzi. U nas trawniki czesto sa po to, zeby byly.
W Shirazie polsko-islandzkie sciezki rozeszly sie. Kalli i Asta ruszyli w strone Tabrizu (by potem przedostac sie do wschodniej Turcji przez iracki Kurdystan) a ja ruszylem do Bandar Abbas. Myslalem ze ci wszyscy ludzie ktorzy mi mowili zeby tam nie jechac bo jest diabelsko goraco i parno przesadzali. Nie przesadzali. Jak tylko wysiadlem z samochodu natychmiast bylem mokry. A byla juz noc. Zatoka Perska jest jak wielki gar z zupa. Mieszkaliscie kiedys nad garem z zupa? Nie lubie tego slowa ale tutaj chyba nalezy go uzyc: to jest masakra. Albo cos jak sauna parowa (nie bylem nigdy w saunie ale pewnie tam tak jest). Wystarczy ze sie tam jest - juz sie jest spoconym i mokrym. Wystarczy ze sie przejdzie dystans powiedzmy 500 metrow by miec mokra cala koszulke plus polowe spodni. Ugh. Chcialem tam byc 2 dni, ale szybko zdecydowalem ze jeden mi wystarczy. Tego jednego dnia poplynalem na dwie wyspy. Na jedna z nich plynalem dosc mala, odkryta motorowka skaczaca na falach. To bylo przezycie! Za kazdym skokiem czlowiek mial wrazenie, ze tym razem lodka juz na pewno rozpadnie sie na tysiace kawalkow. Jakims cudem sie nie rozpadla a 40minutowa podroz dostarczyla mi mnostwo wrazen. I wlasciwie to byla najfajniejsza rzecz jaka mnie tam spotkala. Bo delfinow nie zobaczylem, do wioski rybackiej nie dotarlem bo na dlugiej na ponad 100km wyspie Qeshm nie ma autobusow, ludzie nie mowia po angielsku ni w zab, nie mialem mapy, nikt nie potrafil wskazac mi drogi wylotowej zebym mogl lapac stopa noo i ogolnie moj pobyt na wyspie Qeshm byl raczej nieudany. Zdarza sie, coz rzec. Poza tym mam wrazenie ze ludzie tam sa duzo mniej sympatyczni. Nikt nie wolal za mna "hej myster, where are you from" ani nawet "hej myster, whats your name" a gdy pytalem kogos o droge czy cokolwiek to ludzie odpowiadali baardzo niechetnie. Druga rzecz jaka zaobserwowalem to fakt ze na wyspie Qeshm ludzie sa znacznie bogatsi niz na ladowym Iranie. I mysle ze zaobserwowanie tych dwoch rzeczy jest nieprzypadkowe. Ach, i jeszcze woda w Zatoce Perskiej. Jest goraca. Jak sie wlezie do wody to nie chlodzi jeno grzeje. Nie znalazlem co prawda miejsca na kapiel (musi byc specjalne, otoczone murami, zeby nikt nie zobaczyl polnagiego meskiego ciala) jeno na nog zmoczenie, ale nie jest mi sopecjalnie smutno z tego powodu. Kapiel w zupie chyba nie jest przyjemna. Poplywam w Morzu Kaspijskim.
Z Bandar Abbas udalem sie do Kermanu. Na drodze z Kermanu do Bam podobno handlarze narkotykow porywaja dla okupu, ale nie jechalem do Bam (po ostatnim trzesieniu ziemi miasto zostalo odbudowane, ale miejsce gliniano-blotnych domow zajely nowoczesniejsze konstrukcje i juz nie jest tam ladnie... no, ale tak ogolnie to w Iranie jest bardzo bezpiecznie jesli akurat nie jestesmy przy granicy z Pakistanem gdzie podobno zglaszajac podroz na posterunku policji dostaje sie zbrajna eskorte... tak, ale ja nie jade w strone Pakistanu tylko na polnoc). Poczatkowo chcialem od razu jechac do Mashhadu, ale ostatecznie zostalem dwa dni. Dlaczego? Zostalem zaangazowany do filmu. A takie rzeczy jak miedzynarodowa slawa filmowa zawsze mnie krecily ; ))). Po Kermanie lazilem z Mikelem - Hiszpanem bedacym od roku w trasie. On juz gral w filmie zanim przyjechalem. Lazac z nim znow natrafilismy na gupe filmowa, a rezyser okropnie chcial bym zostal na nastepny dzien i wzial udzial w nagraniu. Nastepny dzien spedzilismy wiec glownie z grupa filmowo, wiec bylo bardzo wesolo. Film jest raczej glupawy wiec... tym bardziej bylo wesolo ; ). Ostatnia noc w Kermanie spedzilismy w filmowym mieszkanku i ku naszemu zaskoczeniu dostalismy niezla pensyjke za dzien nagran - 600 000 IRL (tj. jakies 50$). No. Takze jestem teraz rich&famous. Jak film bedzie gotowy to postaram sie go jakos zdobyc i gdzies tu zamiescic ; ).
Po pobycie w Kermanie udalem sie do Mashhadu gdzie wlasnie siedze. Wlasnie zaczal sie tez Ramadan co jest problematyczne dosc jesli chodzi o jedzenie i picie. W ogole to jestem z siebie dumny ze udalo mi sie dojechac do Mashhadu w jeden dzien. 900km przez gory, pustynie i nie-autostradowe drogi. Poza tym chcialbym sie jeszcze wypowiedziec apropos zachodow slonca. Otoz zachody slonca nad morzem czy jeziorem sa przereklamowane! Zachod slonca na pustyni - o, to jest to! Slonce jakby rozmazane szeroko po horyzoncie, intensywnosc kolorow i ostro odcinajace sie wzgorza robia wrazenie (nie mam stamtad zdjec, se jedzcie i zobaczcie).
Tak. Jestem wiec w Mashhadzie, swietym miescie szyitow niejako, jakies 150km od Afganistanu, zaczal sie Ramadan, jestem glodny, ide do sklepu cos kupic, ukryc sie w jakim zaulku i potajemnie zjesc. A jutro zaczynam krok po kroku zblizac sie do konca mej podrozy po Iranie. Za kilka dnia powinienem byc w Armenii. Oooo, cywilizacjo chrzescijanska, fajnie jest w Iranie, ale tesknie za Toba!
PS Wlasnie zdalem sobie sprawe ze moze powinienem bardziej opisac co tu widzielem. Ze np. Yazd to pustynne miasto z tradycyjnym, gliniano-blotnym budownictwem, ze spacery waskimi uliczkami pomiedzy takimi murami i domami sa urzekajace czy cos... Ale chyba wlamywanie sie do domu jest ciekawsze? Zreszta nie wiem. Walory turystyczne opisze na spokojnie (i na pewno rzetelniej... i z polskimi znakami!) po powrocie. A teraz...
ZAGADKA! Uwaga, zagadka! Uslyszalem ja w Kermanie. Nie wiem, moze ja znacie, ale mi sie podoba. Kto pierwszy zamiesci prawidlowa odpowiedz na zagadke w komentarzach ten... moze byc z siebie dumny! Otoz: na zewnatrz pokoju sa trzy wlaczniki swiatla (zwykle takie) a wewnatrz pokoju - trzy zarowki. Co nalezy zrobic zeby wszedlszy do pokoju dowiedziec sie ktory wlacznik jest do ktorej zarowki? Mozemy tylko raz wejsc do pokoju, powrot do wlacznikow jest niemozliwy!
Włączyć dwa włączniki, po czym drugi wyłączyć. Wchodząc do pokoju widzimy jedną żarówkę zapaloną - wiadomo od zapalonego włącznika, jedna jest ciepła - ta od włączonego i następnie wyłączonego. Trzecia się nie pali i jest zimna - trzeci wyłącznik. Ha ha!
OdpowiedzUsuńwojtus, tesknie.
OdpowiedzUsuńJa tez tesknie! W ogole za krajem calym! : )
OdpowiedzUsuńA odpowiedz na zagadke oczywiscie poprawna, gratuluje, macham lapka z Gorganu gdzie jest upiornie goraco i wilgotno (Morze Kaspijskie opodal).
...a teraz zagadka nr 2 (bo ostatnio chodza za mna rozne wspomnienia i takie tam z kraju naszego pieknego).
Zagadka jest prosta: jakim klientem jest klient w krawacie?
Mniej awanturujący się. Oczywista oczywistość!
OdpowiedzUsuńHola hola. Ale Ty mi jeszcze na moją zagadkę kiedyś wysłaną nie odpowiedziałeś. Powtórzę zatem, byś miał o czym dumać podczas podróży:
OdpowiedzUsuńPewna kobieta poszła na zakupy i to usłyszała od sprzedawcy: "Za jeden zapłaci pani 12 zł, za dwanaście - 24 zł, a za 144 - 36 zł. Co kupowała kobieta?
A masz! :)
A mam...
OdpowiedzUsuńcyferki (np. na tort) kupowała
OdpowiedzUsuń1 szt. za 12 zł
ta dam! ;)