Opowieści abchaskie (1): Granica

Opowieści abchaskie  | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 |

W najbliższych kilku wpisach chciałbym Wam opowiedzieć o Abchazji, nieuznawanym państwie, oficjalnie separatystycznej autonomicznej republice wchodzącej w skład Gruzji. Terenie uwikłanym w ciągle nierozwiązany konflikt między Rosją, Gruzją, samymi Abchazami i z pewnym wątkiem tureckim: w ostatnich dwudziestu latach walki toczyły się tam trzykrotnie: 1992-94 (po ogłoszeniu niepodległości), 1998, 2008 (zajęcie wąwozu Kodori). Spędziłem tam raptem kilka dni. Nie widziałem żadnych nadzwyczajnych zabytków, nastrojowych monastyrów czy zapierających dech w piersiach krajobrazów.

Widziałem historię. Taką prawdziwą, rzeczywistą. Nie taką wpakowaną w podręczniki szkolne: z jasno określonymi bohaterami, wrogami czy przyjaciółmi. Taką, z której bije jasna i niedwuznaczna Prawda. O nie, widziałem i słyszałem o historii rzeczywistej. Takiej, w której nic nie jest do końca czyste, gdzie każdy ma coś na sumieniu, gdzie obie strony (a nawet więcej stron) jednocześnie mylą się i mają rację. Jeżdżąc po Abchazji i Gruzji w 2011 roku dużo rozmawiałem: z Abchazami, Rosjanami, Gruzinami. O sytuacji obecnej, o historii. Zapraszam Was do przeczytania tej szczególnej relacji, w której przeplatać się będą moje kroki i obserwacje w Abchazji z historią tego kraju-nie kraju, zasłyszaną od napotkanych ludzi. Będzie ciekawie. Choćbym nie wiem jak nie potrafił pisać, to wydaje mi się, że akurat to warto przeczytać. W mediach nie znajdziecie raczej nic na ten temat. W ogóle raczej nie jest za głośno o tym kraju. W listopadzie bieżącego roku ma się ukazać nakładem Wydawnictwa Czarne książka Wojciecha Góreckiego pt."Abchazja" (uaktualnienie: już się ukazała). Górecki napisał też o Gruzji swój Toast za przodków. Czytałem, nie najgorsze, chociaż pisane z jakąś taką pretensjonalną manierą w stylu Legendarna Kolchida bla bla bla. Ładna okładka, ale ogólnie to wolę Dobre miejsce do umierania Wojciecha Jagielskiego (a okładka też niczego sobie). Nie wiem jakie będzie nowe dzieło Góreckiego, ale póki co mamy dopiero czerwiec i do lektury pozostają Wam kolejne wpisy Wojciecha Ganczarka o Abchazji.

W oficjalnym przekazie zazwyczaj widoczna jest tylko gruzińska wersja wydarzeń. Gruzini, nasi przyjaciele, czyż nie mają racji? Trochę mają, trochę nie.
Abchaska rejestracja samochodowa
Do Abchazji zawieźli mnie Niemiec i Amerykanin, których złapałem za Kutaisi. Obaj mieszkali w Gruzji już długo, pierwszy studiował dialekty kaukaskie, drugi pracował w jednej z pokojowych organizacji międzynarodowych. Nie mieli zamiaru jechać do Abchazji (zresztą na gruzińskich numerach jest to niemożliwe), wybierali się do Zugdidi, ale zawieźli mnie te parę kilometrów dalej. Byli chwilami bardziej podekscytowani niż ja, bo ostatecznie stwierdzili, że bardzo chcieliby zobaczyć granicę na rzece Ingur. Amerykanin natomiast żartował, że chętnie pogadałby z pogranicznikami po abchasku [żart: oczywiście na abchaskiej granicy stoją sami Rosjanie]. Za Zugdidi droga pustoszała, minęliśmy tylko stojącą na środku jezdni... parę kopulujących prosiaków.




Po gruzińskiej stronie nie ma kontroli: wszak wg gruzińskich porządków Abchazja to dalej Gruzja. Stoją jednak policjanci, którzy rozmawiają z wracającymi zza rzeki. Nie brakuje rzecz jasna domorosłych taksówkarzy oferujących kurs do Zugdidi. Po gruzińskiej stronie pożegnała mnie zawiązana w pętelkę lufa pistoletu: demonstracja pokojowego nastawienia Gruzinów. Moi kierowcy przeszli się ze mną przez most. I wrócili.  Zostałem tylko ja, plecak, paszport z wciśniętym między kartki pozwoleniem na wjazd (zobacz jak zdobyć wizę do Abchazji) a przede mną terytorium ze wszech miar niepewne. Kraj - tajemnica. Z wiarygodnych źródeł o sytuacji w Abchazji nie wiedziałem niemal nic.

Medecins Sans Frontieres: Lekarze bez granic spotykają granicę abchaską - ponieważ wjazd do Abchazji na gruzińskich rejestracjach jest niemożliwy, Lekarze przeładowują środki medyczne do samochodu na francuskich tablicach, który będzie mógł wjechać z pomocą za Ingur

Szybkie nieostre zdjęcie gruzińskiego posterunku wojskowego przed granicą. W oddali: wóz konny wiozący najprawdopodobniej wracających z zakupów Abchazów

Abchaski (lub raczej: rosyjski) posterunek wojskowy na granicy
Kontrola graniczna po abchaskiej stronie odbywa się w tym kontenerku po prawej

XXI wiek, podobno nawet Europa
Ceny w Abchazji są rosyjskie (waluta też), tj. stosunkowo wysokie,
w związku z tym wielu ludzi udaje się po zakupy do Gruzji:
samochodem, wozem, piechotą





Komentarze

  1. Zaszokowało mnie zdjęcie posterunku granicznego - teraz jest zupełnie inaczej, są normalne budki, siatki wzdłuż ulicy, do okienka może podchodzić tylko jedna osoba naraz, reszta czeka w kolejce. Mnóstwo tablic po rosyjsku. Zdjęć nie mam, bo przyuważyła mnie straż graniczna i wszystkie wykasowali.

    Shin

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty