Kontynuując alpejski kącik dziś opowiem Wam drodzy radiosłuchacze jak to dwukrotnie nie wszedłem na Bishorn. Zważywszy na to, że jest to jeden z najłatwiejszych 4-tysięczników w Alpach, po nie wejściu na Pik Lenina chyba zacznę się specjalizować w nieudanych wejściach na łatwe góry. Ale czytajcie, nie będzie lipy!
Wchodzimy na czterotysięcznik - za Cabane de Tracuit na 3256m n.p.m. zaczyna się lodowiec, więc trzeba się profesjonalnie przygotować! Na szczęście jeden z członków naszej trzyosobowej załogi zwany Marcinem Stefanem zna parę węzłów i przeprowadza nam hardkorowe szkolenie, zarejestrowane przez naszych reporterów:
De facto pod Bishornem byłem dwa razy, raz trochę śniegu więcej, raz mniej. Raz w dwie osoby (ze Słowaczką Lucią), raz w trzy (z Polakamy). Tak czy tak przejechaliśmy samochodem przez śliczny kanton Valais podziwiając szczyty i winnice ciągnące się po obu stronach drogi i zamek w Sionie. Wdrapaliśmy się (tzn. samochód to zrobił) bogatą w zakręty drogę do Zinalu, a stamtąd ruszyliśmy już z buta. Do pierwszego śniegu spotykało się jeszcze turystów, dalej za pierwszym razem spotkałem narciarzy skiturowych trzech (średnia wieku 70) i grupkę Francuzów na rakietach. Za drugim razem - nikogo
Szlak idzie dość łagodnie, mimo to można się zmęczyć, bo jednak od Zinalu do Cabane kawałek drogi jest, a i samo przewyższenie to jakieś 1600 metrów. Pod koniec robi się nieco stromo i w warunkach zimowych bardzo wskazane jest mieć raki. Po drodze piękne widoki:
Mroczna rynna
Góry różne
Góra bardzo szczególna, bo bardzo szpiczasta, czyli Zinalrothorn w pełnej krasie
Po zwycięskim przedarciu się przez ostatnie załomy skalne:
To on! Przedziera się!
i po kilku słit fociaczkach:
Słiiit!
ale także wielu godzinach uczciwego marszu:
Uczciwy, pełen radości marsz
naszym oczom ukazuje się...
...jeden z najpiękniej położonych betonowych kibli na świecie!
do tego oczywiście dużo gór
i Cabane de Tracuit
Na zdjęciu powyżej ta góra po lewej to właście Bishorn, a góra po prawej (ale nie tak całkiem) to Weishorn, już sporo trudniejszy. Niestety rankiem pogoda była niesprzyjająca włażeniu na szczyt, więc wyspaliśmy się przednio, dojedliśmy zapasy i sturlaliśmy się na dół:
Grupa złażących Francuzów i Lucia (gdzieś tam pewnie jest...)
No i tak. Jakby ktoś chciał jeszcze popatrzeć na śnieg to zapraszam tutaj. A ponieważ chłodna i nieustępliwa jesień postępuje, a liście gniją po chodnikach, to mam nadzieję, że ucieszy Wasze oczy, serca, babcie i wujków ten wiosenny akcent:
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!