Relacja konkursowa - Mrówki na Triglavie
Relacja konkursowa nr 13 (zobacz jak zagłosować!), od górskiego Bartłomieja.
Mrówki na Triglavie
Piątek… Ten
upragniony dzień wreszcie nadszedł. Dzień niepewności i napięcia.
Czy to się uda? Czy naszych planów nic nie pokrzyżuje? To pytanie
nie dawało nam spokoju, bo każdy miał nadzieję, że tak długo
wyczekiwana wyprawa się powiedzie. Znając jednak charakter wysokich
gór… Nagłe burze, opady, w efekcie śliskie skały… No i lepiej
nie kończyć. Dlatego wybierając się na najwyższy szczyt Alp
Julijskich, mieliśmy świadomość, że coś się może nie potoczyć
po naszej myśli. Maszerując w kierunku Vodnikov Domu, nie
nastawialiśmy się na zdobycie „króla Julianów. Liczyliśmy na
to, ale tylko liczyliśmy. O samej trasie? Droga z Pokljuki do wyżej
wymienionego schroniska nie jest wymagająca. Podobnie jak kolejna
część wędrówki, prowadząca do jednego z trzech punktów
wypadowych na Triglav - schronisko Trzaska Koca na Dolicu. Jedynym
problemem (a raczej przeszkodą, oczywistą ze względu na położenie
Alp Julijskich), był… trzydziestodniowy upał. Mozolnie krocząc
ku schronisku, mijamy wszędobylskie alpejskie krowy „milki”. Ich
znużenie i wyczerpanie upałem teraz nam bardzo łatwo zrozumieć.
Godziny mijają, a my pniemy się do góry, przeklinając fakt, iż
dolina, którą idziemy, jest otwarta ku południowemu-zachodowi.
Upał bijący od nagich skał jest niemiłosierny. Wreszcie przełęcz
i niczym spragnieni oazy afrykańscy wędrowcy, dobiegamy do drzwi
schroniska. Tak… teraz pora na zdjęcie skarpet, piwko i pełen
luz… Ale czy taki pełen skoro jutro dzień rozstrzygnięcia? Czy
„trójgłowy” przyjmie nas z otwartymi ramionami? Na to pytanie
nie znajdziemy odpowiedzi i nawet wesoły ratownik ze słoweńskiego
odpowiednika TOPR-u nie napełnia nas spokojem mówiąc: „Tomorrow,
the weather will be good!”. Atmosfera w schronisku? Wspaniała…
prawdziwa mieszanka narodowościowa. Patrząc do księgi gości,
lustrujemy całą Europę… Pedro z Barcelony, Aleksandar z
Sarajewa, Erik z Goteborga, aż wreszcie my z Gliwic… Wszyscy jedną
rodziną, która ma jeden cel - Triglav. Kładziemy się szybko, bo
już o 19:30. Na tej wysokości szybko zapada zmrok, a zmęczenie
upałem daje się we znaki. Noc mija szybko... Budzą nas głośne
nawoływania. Patrzymy na zegarek - piąta. Pobudkę zakładaliśmy
na za kwadrans szósta, ale gwar upewnia nas w przekonaniu, że próby
drzemki nie mają sensu. Dlatego też szybko ubieramy się i
schodzimy na dół. A na dole? Zaskoczenie, co najmniej
pięćdziesiątka gości schroniskowych popija już „małą czarną”
zagryzając tutejszym pieczywem. Nie chcąc marnować dnia, a przede
wszystkim chcąc uniknąć niemiłosiernego upału przy schodzeniu,
szybko jemy i niczym Helios zaczął oświecać wapienne zbocza Alp
Julijskich, wyruszamy na podbój ich Króla. Pogoda idealna, choć w
sercu niepokój jeszcze daje się w znaki. A jeśli skała wapienna,
do której nie jesteśmy przyzwyczajeni (wszak w Polsce wspinamy się
tylko po granitowych Tatrach), okaże się dla nas zbyt wymagająca?
Nikt z nas nie daje po sobie obaw jednak poznać. Pokonujemy kolejne
zakosy i w chwili, gdy słońce oświetla masyw pobliskiego Kanjavca,
dochodzimy do Triglavskiej Skrbiny - krytycznego miejsca na naszej
dzisiejszej drodze. Po mimo wcześniejszych obaw wąską półkę
pokonujemy sprawnie. Choć myślę, że nawet odcinek Orlej Perci
zawieszony nad Pustą Dolinką nie wywołuje takiego przypływu
adrenaliny. Ulga następuje dopiero w owej przełączce, gdy wszyscy
razem na niej stajemy. Tu dochodzi szlak z Domu Planika, co skutkuje
większą ilością osób na szlaku i mniejszym komfortem dla
turysty, w takim terenie. Kiedy chwytamy się łańcuchów i
pokonujemy kolejne metry przybliżające nas do wierzchołka, zaczyna
wiać… Wiać tak mocno, że włosy stają dęba. Nie jestem osobą
korpulentną. Można o mnie powiedzieć: chudzina, patyk. Dlatego
ilekroć pojawia się na trasie zator, przylepiam się wręcz do
skał. Wreszcie lawirując od prawej strony grani do lewej pojawia
się na horyzoncie Aljazev Stolp. Parę kroków… I jest!! Stajemy
na głównym wierzchołku Triglava. Uczucie? Wspaniałe - wszak
szczyt ten nie bez powodu jest dachem Alp Julijskich. Jego dominacja
ponad innymi szczytami pozwala na niezwykłe widoki, ale przede
wszystkim wyzwala uczucie niesłychanej euforii, szczęścia, a wręcz
ekstazy. Dla takich chwil warto żyć… Tradycyjnie na szczycie
ustawia się kolejka do pamiątkowego zdjęcia przy „blaszanej
wieżyczce”. Pamiątkowe zdjęcia i kolejny emocjonujący odcinek -
grań Triglav - Mali Triglav. Zastanawiacie się, dlaczego „Mrówki
na Triglavie”. Idąc na najwyższy szczyt Słowenii od wschodu,
tworzy się charakterystyczna kolejka, na „charakterystycznej”
grani. Tak można, streścić wygląd wąskiego i przepaścistego na
300 metrów odcinka. Schodzimy uważnie, krocząc tip-topami, jedna
osoba za drugą. Patrząc z wierzchołka Triglavu, ruchy turystów
można porównać do mrówek idących z plecakami do mrowiska, jakim
jest „trójgłowy”. Teraz idąc, nie wygląda to zabawnie.
Wreszcie wierzchołek Małego Triglava, a zaraz za nim rozstaje…
Odtąd do pokonania został „jedynie” niewielki kominek skalny.
Tu na szczęście mniej ludzi, reszta podąża w kierunku
Triglavskiego Domu na Kredarici. Kilkadziesiąt metrów łańcuchów,
kilka minut marszu i lądujemy w Domu Planika. Nie ma jednak czasu na
odpoczynek, upał już czuć, dlatego zbieramy nogi za pas i ruszamy
dalej. Dom Wodnika, potem długie zejście w kierunku Pokljuki…
Dopiero docierając do samochodu uświadamiamy sobie radość i
spełnienie. Wyjeżdżając do Polski zabieram ze sobą prawie
wszystko… Prawie, bo serce zostaje - zostaje na wapiennym
wierzchołku „króla Julianów”.
fot.1 Popołudniowy krajobraz okolic Kocy na Dolicu - widok na
Kanjavec
|
fot.2 Poranny Triglav, poniżej Triglavskiej Skrbiny
|
fot.3 Grań Triglava i słynne „mrówki”
|
Witam Za tydzień wybieram sie na Triglav i tez chciałbym na niego wyjść od strony południowej, idąc od schroniska Trzaska koca na Dolicu. Tą samą drogą tez chciałbym zejść. Moje pytanie brzmi jak wygladaja trudnosci na tym kawąłu trasy? Czyli na via ferratowej cześci wyjścia na Triglav? od Triglavskiej Skrbiny na szczyt. Bo jest to jedyna cześć trasy na szczyt która jest oznaczona jako via ferrata idac od strony doliny Zadnijca.
OdpowiedzUsuńCzy jest dobrze ubezpieczona, mam sprzet do via ferrat. Jakiej jest trudnosci, etc.
Bardzo proszę o odpowiedź. Wyjazd 12 sierpnia 2014 :-)
12 sierpnia? hm, to chyba dziś. w każdym razie jako że nie jestem autorem tego postu, tylko Bartek który brał udział w konkursie, odpowiedzieć nie mogę : ]
OdpowiedzUsuń