Z internetem jak zwykle bida, a w Belize to już w ogóle bida wielka, więc będzie krótko.
Najpierw, że ukazały się w tzw. międzyczasie dwa teksty gdzie indziej:
1.
Meksykańskie trzykołowce na
Wolnym rowerze,
2.
Handlarze z San Cristobal na
Peronie4
|
Belize City, wyspa ptasia |
Poza tym, to jestem obecnie w Belize, co oznacza, że już nie w Meksyku, a poza tym, że przeciąłem północną Gwatemalę. W Gwatemali zaś ludzie okazali się wspaniali, więc odetchnąłem nieco od nie-zawsze-przyjaźnie-nastawionych ludzi w Meksyku. Uśmiechają się aż miło. Albo weźmy taki drugi dzień w Gwatemali. Zajeżdżam pod sklep, na śniadanie zakupuję fasolę, bo co innego można jeść na śniadanie. Pan będziesz jechał dalej? A nie, zjem sobie tutaj. Aaa, to siadaj pan, siadaj - sadza mnie za stołem. Kawke pan lubisz? A no pewno! I leci do domu, żona, gringo przyjechał! To ja krzyczę, że polaco, a nie gringo, że Europa, a ten że świeta matko Bolka i Lolka, Europa, tak daleko, muy lejos, muy lejos! I zjawia się zaraz i z uśmiechem jak banan, kiść bananów przede mną na stole kładzie. Gestem wskazuje, że kawka zaraz będzie, tymczasem donosi i śmietanę, i ser, a na koniec zjawia się z gatunkiem banana, któregom jeszcze nie znał, dojrzaluchny, i z dumą wręcza mi owoc. I wtedy przez moment pomyślałem, że jest Gruzinem, ale następnie nie zaproponował mi stakanka czaczy, tylko przyniósł rzeczoną juz kawę i wtedy się zorientowałem, że
Gruzinem nie jest. Nie był też
Ormianinem, bo nie sprawdzał czy wiem który kraj jako pierwszy przyjął chrześcijaństwo. Nie był też
Irańczykiem, bo ostatecznie ich to trudno z kimś pomylić. Był więc Guatemalteco i powtarzał przejęty swojej żonie, że Europa, to tak daleko, muy lejos!
W Chiapas, Tabasco i Gwatemali wszystko jest ogrodzone. Jest tyle wszystkiego: ludzi, zwierząt, chaszczy, drzew i robali, że trzeba się grodzić, by wszystko nie zlało się w jedną zupę. Strasznie to dziwne, jak sobie człowiek uświadomi, że cały kraj poszatkowany jest drutem kolczastym. W
Kirgistanie jak się w Biszkeku na koń siądzie, to do Pamiru nis nas nie zatrzyma. A w Polsce mamy miedze. A na niej grusze.
"Owóż jak ją Jaworscy trzęsą, to i nasze gruszki opadają, a dużo idzie na miedzę. Oni tedy powiadają, że te, co na miedzy leżą, to ich, a my…". Gwatemala zaś i Belize różnią się bardzo, bo w tej pierwszej i drewniane chaty i ludzie w nich po kolana w błocie brodzą, w Belize, tylko granicę przejedziesz, inny świat, świat równych trawniczków. Taka Anglia, tylko cieplej. Ale też pada. Od Gwatemali, od tygodnia pada nieustannie i ma przestać jakoś w grudniu... No dosłownie wjechałem do Gwa i jak zaczęło padać, tak leje (patrz obrazek poniżej).
|
Tak to się zaczęło |
Żeby mi więc nie było zbyt depresyjnie z tym deszczem, zabrałem na pokład dwóch przyjaciół - dosiedli się w
San Cristobal. Jeden z nich ma na imię
Tomek - ten sam z którym
wyżeglowaliśmy Mazury we wrześniu - tym razem w postaci małpkolwa (dziewczynka która mi go sprzedała twierdziła, że to lew, ale zasadniczo przypomina małpkę...). Drugi zaś osłania tyły (bo w Ameryce Centralnej podobno niebezpiecznie, tak?) - to
Zapatysta Janusz. Janusz, na cześć dobrego ducha, który przez lata,
w sobotnie wieczory, odwiedzał Plac Przystanek w Krakowie-Podgórzu (i/lub postać z
piosenki zespołu Zacier). Zapatystów zresztą udało mi się spotkać na koniec podróży w Meksyku, ale to materiał na osobną, dłuższą historię. I tak sobie razem radośnie jedziemy. W drogę, na południe!
|
Małpkolew Tomek |
|
Zapatysta Janusz |
i KMR osłania Janusza!
OdpowiedzUsuńa mapa będzie aktualizowana? bo ja to tak bardzo sie w geografii tamtejszej nie rozeznaję i leniwym, żeby atlas czy inny guglas otworzyć;)
Zacier i Niedźwiedź Janusz rządzą!!!
OdpowiedzUsuńDołączam się do prośby leniwca przede mną
I ja się dołączam :)
OdpowiedzUsuń@dziad @misiuziu Pewnie odpowie nam za kilka tygodni jak znowu z internetami mu się droga skrzyżuje w tych belizach :)
OdpowiedzUsuń