Kiedy pytają mnie... jakiej muzyki słucha się w Polsce?
Bo rzeczywiście pytają. W Ameryce Łacińskiej to kwestia istotna: co się tańczy, czego się słucha. W samej Kolumbii wymienią Ci jednym tchem, że vallenato, cumbia, merengue, merecumbe, porro i inne, i że salsa oczywiście również. I to wszystko są odrębne style, każdy ma swoją szkołę, swoich muzyków, swoją technikę. No dobrze, mówią, a w Polsce?
No i co ja mam im powiedzieć? Czasem w tej podróży tak sobie pomyśliwałem, że oni tutaj jacyś tacy wykorzenieni są, że te kolonie co to zburzyły cywilizacje tubylcze, że niewolnictwo i tak dalej, a że my dla odmiany mamy tę nasza ciągłość historyczną, że Mieszko i że Poniatowski. A potem mnie pytają o tą muzykę i mi się przypomina jeden fragment ze Szkiców piórkiem Bobkowskiego:
[niżej Wam wrzucę cały kontekst, bo świetny jest, teraz tylko najistotniejsze]
– Tadziu – zacząłem – musisz jednak wziąć pod uwagę, że. – Mówiłem może godzinę, może więcej. Karol Wielki, Dziewica Orleańska (czytał o niej), Ludwik XIV, Descartes, Rewolucja, Napoleon, XIX wiek – ten wiek, o którym można by mówić przez dwadzieścia wieków, tak był wielki i płodny, Wielka Wojna…
Tadzio słuchał uważnie, przesypując piasek z garści w garść. Zawsze po pewnym czasie nie zostawało na dłoni nic. A ja mówiłem, wpatrzony w tę zabawę. W końcu Tadzio przerwał: „Dobrze, ale ty ciągle mówisz «było», «byli», Napoleon, Dziewica Orleańska. Co mnie to obchodzi? Ja wiem to, co jest: Kurwa, królu kochany, a nie żadna Dziewica!”.
No więc mamy tę naszą ciągłość histeryczną, ale to jest już historia właśnie. Bo teraz co prawda chyba jeszcze tańczą oberka raz w tygodniu w Kolanku na Kazimierzu, ale tak poza tym to kultura popularna jest importowana szerokim strumieniem i nie ma chyba nic naszego, w sensie: naszego i ogólnie znanego, lubianego, będącego jakimś wyrazem rytmu polskiej duszy. Istnieją projekty próbujące temu przeciwdziałać, na przykład to co robią chłopaki z Folkowiska - i oby im sie udało coś ruszyć, ale tak na teraz?
To powiedźcie mi, co ja im mam powiedzieć, że co się słucha i tańczy? Że disco trans techno, że pop, że rock? To oni mi powiedzą, że to z gringolandii produkty są. Trochę wstyd.
I trochę zastanawiam się teraz co z tego dalej będzie. Jakieś rozszczepienie społeczne? No bo trzeba przyznać, że kultura wyższa, że teatr, że literatura istnieje, jakoś tam się ma, i ma swoich odbiorców. Natomiast ci, którzy nie są tym zainteresowani? Nie ma co na siłę interesować chłopa operą, bo to nie w tę strone idzie. No więc pozostaje spora grupa ludzi, która żyje w kulturze, która nie jest kulturą polską, jest kulturą z importu, i to po taniości co gorsza.
I jak to się w ogóle stało i kiedy? Czy winna jest komuna, czy coś jeszcze? Bo przecież kiedyś był mazur, oberek, kujawiak, ale to tak obecnie na dyskotekach to chyba nie bardzo się praktykuje? Natomiast w Kolumbii vallenato słucha się zawsze i wszędzie. Z mojej niewielkiej wiedzy o polskim folklorze to chyba tylko pod Tatrami się jeszcze ostała pewna powszechność tańców tradycyjnych (przynajmniej na weselach). Bo to właśnie chodzi o tę powszechność, bo ja wiem że możecie mi sypnąć z rękawa jakimiś kontrprzykładami, że w takiej to a takiej wiosce w świętokrzyskiem to się tańczy. No i bardzo dobrze, że tam się tańczy, ale powszechnie to się nie tańczy tańców świętokrzyskich, tylko tańce północnoamerykańskie.
No i ja nie wiem czy to dobrze, że amerykańskie, ale chyba nie.
Na koniec dodam jakieś zdjęcie. A pod zdjęciem ten fragment ze Szkiców piórkiem, który obiecałem. A Wy mi powiedzcie: co ja mam odpowiedzieć, gdy mnie pytają co się tańczy w Polsce. A gdy wrócę, nauczę się oberka!
Siedziałem na piasku, jadłem marynowane oliwki z chlebem. Opychałem się nieludzko. Oliwki doprowadzą mnie do bankructwa. Tadzio kręcił się koło mnie i zbierał muszle „dla Janeczki”. Niektóre są prześliczne. Podbiegał do mnie i pokazywał mi co ładniejsze okazy. Nagle zjawił się koło niego jakiś mały chłopczyk i zaczął ciekawie zaglądać do jego puszki. Tadzio z dumą pokazuje mu wszystkie muszle, wysypuje na piasek, mówi „żoli”, ale mały wcale nie jest zachwycony. Wreszcie machnął ręką z pogardą, popatrzył na Tadzia jak na dziecko i stwierdził sucho: C’est pas bon pour manger [to nie dobre do jedzenia].. Po czym zaczął się wykręcać na pięcie ze śmiechem. Tadzio zrozumiał, zbladł, potem nagle zaczerwienił się, szukał jakichś francuskich słów, bulgotał i w końcu wybuchnął wprost, po polsku: „Ach że ty ślimakojadzie, ty nieletni wińskochlaju, ty z minety poczęta latoroślo francuska – „pa bą pur manże” – ty wyrostku robaczkowy; jak się nie da źreć, to to już dla ciebie nic, ty lejtku, a kysz stąd, jak nie wiesz co ładne, bo cię, łapciuchu, bo cię…”. Chłopak uciekł przerażony, ja dławiłem się ze śmiechu, a Tadzio cały rozdygotany patrzył na mnie i kończył swoje „potpourri”: „No sam powiedz – czyż te łapserdaki mogą w ogóle czymś być, jak to od dziecka tylko o żarciu myśli? No sam powiedz…”.
Kopnął puszkę do morza, położył się obok mnie i zapatrzył gdzieś w dal. Nie wiedziałem, co mu powiedzieć. On mówił półgłosem, jakby do siebie: „Żebym tylko o boczku myślał i o włażeniu do łóżka na ciepłe nóżki do żony, to nie byłbym dziś tu… Rumuny, Cyganie i Francuzy to jedno”.
– Tadziu – zacząłem – musisz jednak wziąć pod uwagę, że. – Mówiłem może godzinę, może więcej. Karol Wielki, Dziewica Orleańska (czytał o niej), Ludwik XIV, Descartes, Rewolucja, Napoleon, XIX wiek – ten wiek, o którym można by mówić przez dwadzieścia wieków, tak był wielki i płodny, Wielka Wojna…
Tadzio słuchał uważnie, przesypując piasek z garści w garść. Zawsze po pewnym czasie nie zostawało na dłoni nic. A ja mówiłem, wpatrzony w tę zabawę. W końcu Tadzio przerwał: „Dobrze, ale ty ciągle mówisz «było», «byli», Napoleon, Dziewica Orleańska. Co mnie to obchodzi? Ja wiem to, co jest: Kurwa, królu kochany, a nie żadna Dziewica!”.
fragment Szkiców piórkiem Andrzeja Bobkowskiego
No i co ja mam im powiedzieć? Czasem w tej podróży tak sobie pomyśliwałem, że oni tutaj jacyś tacy wykorzenieni są, że te kolonie co to zburzyły cywilizacje tubylcze, że niewolnictwo i tak dalej, a że my dla odmiany mamy tę nasza ciągłość historyczną, że Mieszko i że Poniatowski. A potem mnie pytają o tą muzykę i mi się przypomina jeden fragment ze Szkiców piórkiem Bobkowskiego:
[niżej Wam wrzucę cały kontekst, bo świetny jest, teraz tylko najistotniejsze]
– Tadziu – zacząłem – musisz jednak wziąć pod uwagę, że. – Mówiłem może godzinę, może więcej. Karol Wielki, Dziewica Orleańska (czytał o niej), Ludwik XIV, Descartes, Rewolucja, Napoleon, XIX wiek – ten wiek, o którym można by mówić przez dwadzieścia wieków, tak był wielki i płodny, Wielka Wojna…
Tadzio słuchał uważnie, przesypując piasek z garści w garść. Zawsze po pewnym czasie nie zostawało na dłoni nic. A ja mówiłem, wpatrzony w tę zabawę. W końcu Tadzio przerwał: „Dobrze, ale ty ciągle mówisz «było», «byli», Napoleon, Dziewica Orleańska. Co mnie to obchodzi? Ja wiem to, co jest: Kurwa, królu kochany, a nie żadna Dziewica!”.
No więc mamy tę naszą ciągłość histeryczną, ale to jest już historia właśnie. Bo teraz co prawda chyba jeszcze tańczą oberka raz w tygodniu w Kolanku na Kazimierzu, ale tak poza tym to kultura popularna jest importowana szerokim strumieniem i nie ma chyba nic naszego, w sensie: naszego i ogólnie znanego, lubianego, będącego jakimś wyrazem rytmu polskiej duszy. Istnieją projekty próbujące temu przeciwdziałać, na przykład to co robią chłopaki z Folkowiska - i oby im sie udało coś ruszyć, ale tak na teraz?
To powiedźcie mi, co ja im mam powiedzieć, że co się słucha i tańczy? Że disco trans techno, że pop, że rock? To oni mi powiedzą, że to z gringolandii produkty są. Trochę wstyd.
I trochę zastanawiam się teraz co z tego dalej będzie. Jakieś rozszczepienie społeczne? No bo trzeba przyznać, że kultura wyższa, że teatr, że literatura istnieje, jakoś tam się ma, i ma swoich odbiorców. Natomiast ci, którzy nie są tym zainteresowani? Nie ma co na siłę interesować chłopa operą, bo to nie w tę strone idzie. No więc pozostaje spora grupa ludzi, która żyje w kulturze, która nie jest kulturą polską, jest kulturą z importu, i to po taniości co gorsza.
I jak to się w ogóle stało i kiedy? Czy winna jest komuna, czy coś jeszcze? Bo przecież kiedyś był mazur, oberek, kujawiak, ale to tak obecnie na dyskotekach to chyba nie bardzo się praktykuje? Natomiast w Kolumbii vallenato słucha się zawsze i wszędzie. Z mojej niewielkiej wiedzy o polskim folklorze to chyba tylko pod Tatrami się jeszcze ostała pewna powszechność tańców tradycyjnych (przynajmniej na weselach). Bo to właśnie chodzi o tę powszechność, bo ja wiem że możecie mi sypnąć z rękawa jakimiś kontrprzykładami, że w takiej to a takiej wiosce w świętokrzyskiem to się tańczy. No i bardzo dobrze, że tam się tańczy, ale powszechnie to się nie tańczy tańców świętokrzyskich, tylko tańce północnoamerykańskie.
No i ja nie wiem czy to dobrze, że amerykańskie, ale chyba nie.
Na koniec dodam jakieś zdjęcie. A pod zdjęciem ten fragment ze Szkiców piórkiem, który obiecałem. A Wy mi powiedzcie: co ja mam odpowiedzieć, gdy mnie pytają co się tańczy w Polsce. A gdy wrócę, nauczę się oberka!
tańce na prowincji, półwysep Jukatan |
Kopnął puszkę do morza, położył się obok mnie i zapatrzył gdzieś w dal. Nie wiedziałem, co mu powiedzieć. On mówił półgłosem, jakby do siebie: „Żebym tylko o boczku myślał i o włażeniu do łóżka na ciepłe nóżki do żony, to nie byłbym dziś tu… Rumuny, Cyganie i Francuzy to jedno”.
– Tadziu – zacząłem – musisz jednak wziąć pod uwagę, że. – Mówiłem może godzinę, może więcej. Karol Wielki, Dziewica Orleańska (czytał o niej), Ludwik XIV, Descartes, Rewolucja, Napoleon, XIX wiek – ten wiek, o którym można by mówić przez dwadzieścia wieków, tak był wielki i płodny, Wielka Wojna…
Tadzio słuchał uważnie, przesypując piasek z garści w garść. Zawsze po pewnym czasie nie zostawało na dłoni nic. A ja mówiłem, wpatrzony w tę zabawę. W końcu Tadzio przerwał: „Dobrze, ale ty ciągle mówisz «było», «byli», Napoleon, Dziewica Orleańska. Co mnie to obchodzi? Ja wiem to, co jest: Kurwa, królu kochany, a nie żadna Dziewica!”.
fragment Szkiców piórkiem Andrzeja Bobkowskiego
Taka prawda, dzisiejsza muzyka i taniec nie posiadają rdzenia w naszej kulturze, ale to nie tylko polska kwestia. Globalizacja jest procesem, który ujednolicił wiele państw i nie ma w tym nic dziwnego lub wstydliwego.
OdpowiedzUsuńTo nie tylko polska kwestia, ale też nie jest tak, że to kwestia ogólnoeuropejska, bo w wiellu innych krajach Starego Kontynentu, tak na wschodzie jak i na zachodzie, zachowały się tradycje muzyczne i taneczne. Kwestia polska ma swoją specyfike i jest historycznie wytłumaczalna w pewnym zakresie.
UsuńNatomiast co do kwestii globalizacji: zgoda na ujednolicenie na płaszczyźnie kultury pojmowanej jako dobro rynkowe nie jest jedyną drogą. Czy jest to coś wstydliwego? Cóż, chyba jednak tak. Szczerze podoba mi się, że w Wenezueli słucha się joropo, chociażby mi to joropo działało czasem na nerwy.