Potosi było kiedyś bardzo ważne.
Dalej jest, ale już nie tak. Wciąż jeszcze dłubią kilofami w
Cerro Rico. Od pięciuset lat dłubią w tej samej, niewielkiej
górze, i jeszcze stoi, jeszcze nie wykopali wszystkiego. Ale ceny
srebra spadły, samego srebra zresztą zostało niewiele, i Potosi to
już nie to samo co kiedyś. To już nie to centrum ekonomiczne
kolonii z ulicami wykładanymi płytami srebra z Cerro Rico
(podobno), z drogimi burdelami, nowobogackimi mieszkańcami
sprowadzającymi zza oceanu perskie dywany, francuską porcelanę i
czeskie kryształy, by to wszystko ustawić w mieście pośrodku
boliwijskiej pustki. Ale kopalnie działają, wciąż normy
bezpieczeństwa nie zawsze są najwyższe, wciąż bywa, że pracują
tam dzieci, wciąż umierają ludzie, choć już nie tysiącami, jak
dawniej, Potosi, miasto wyrosłe na krwi. Dlatego nie poszedłem na
wycieczkę do kopalni. A być w Potosi i nie być na wycieczce w
kopalni to – mówią – niesposobność. Tak naprawdę to nie było
to dla mnie łatwe: pół dnia biłem się z myślami, iść czy nie
iść. Ostatecznie sami górnicy na to pozwalają, ostatecznie nawet
mają z tego jakiś procent, spółdzielnia dostaje swoją dole, no,
ale niesmak pozostaje. Wchodzić we wrota piekieł, które pożarły
setki tysięcy dusz, w pomiędzy kolejne dusze narażone na śmierć,
żyjące nawet jeśli nie w biedzie, to w zapomnieniu, w upodleniu,
wejść w to wszystko w eleganckim kombinezoniku, w eleganckim kasku
z elegancka latarką w towarzystwie ludzi którzy sami zarabiają
więcej niż piętnastu, a może i trzydziestu górników razem, no jakoś nie mogłem.
Przeszedłem się pod Cerro Rico, poszedłem tam na spacer przez
uliczki sklepów z dynamitem i koką, najsmutniejsza dzielnica
Potosi, brud, błoto i śmieci spływające z deszczem. Czuło się w
powietrzu, ze coś jest nie tak, wiedziałem co, i nie uważałem za
stosowne wchodzić i sprawdzać czy na pewno. To tak, jakbyś
słyszała, że w pokoju obok ktoś wymiotuje – tego dźwięku nie
da się z niczym innym pomylić - i poszła sprawdzić, czy na pewno.
Wchodzisz, o, wymiotujesz? Patrzą na ciebie schorowane, czerwone
oczy pełne wstydu, twarz cała upieprzona w wymiocinach, skina
głową, że tak. Nie, to nie ma sensu.
|
Kościół |
|
Ulica |
|
Cerro Rico |
Poszedłem do kopalni w Oruro. To taka
mała, nieczynna kopalenka, zamieniona na muzeum, chociaż dziesiątki
metrów niżej chłopaki kopią dalej. Taka kopalnia dla emerytów,
kobiet w ciąży i ludzi z wyrzutami sumienia. Wchodzi się z grupą:
starsze pani, rodzice z dziećmi, ja. Jeden korytarz obrośnięty
minerałami w rudach znaczących linie w kamiennym tunelu. Te
pomieszane metale separuje się za pomocą niekończących się
wodnych kąpieli, to dlatego kopalnia z tysiącem pracowników
potrafi zużywać tyle wody, co całe, 600-tysięczne Oruro. W skład
ekspozycji wchodzą głównie stare narzędzia, standard.
Zainteresowała mnie plansza z ilustracjami pokazująca w jaki sposób
górnicy kradli urobek. Nie było informacji, czy technika się
zmieniła. Była za to opowieść starszej kobiety, która dłubała
kilofem na pięciu tysiącach metrów nad poziomem morza, żeby
utrzymać swoje dzieci, których nie oglądała prawie nigdy, bo
pracowała od rana do nocy. Nie zrozumiałem. Dlaczego umieszczają
tutaj tę opowieść? Dlaczego budują gablotkę, drukują zdjęcia i
tak dalej, zamiast wyciągnąć kobietę z nieludzkiej sytuacji? Może
takich kobiet jest zbyt dużo? Ta opowiadała, że pracuje sama, nie
wiem. Może powinienem iść i ją odszukać, zapytać czy boli,
odpowiedziałaby: tak, boli. Jest zimno, tęsknię, czasem choruję.
Są reporterzy, którzy specjalizują się w tym temacie: jeżdżą
po świecie i sprawdzają czy boli. Sprawdzają gdzie życie boli
najbardziej i pokazują to światu. Rzadko natomiast piszą, dlaczego
boli, a to z kolei boli mnie. Sześćdziesięcioletnia kobieta
pracująca jak wół w kopalni na wysokościach to jedna z twarzy
Ameryki Łacińskiej. Druga to ci właściciele tysięcy hektarów
ziemi – w tej samej Boliwii - właściciele od dziada pradziada
kolonizatora, albo właściciele z politycznego nadania, którzy
noszą złote zegarki, mają po trzy samochody i po pięć domów. To
jest druga twarz Ameryki Łacińskiej i bardzo warto ją pokazywać,
mówić o niej, bo bez tej drugiej twarzy nie zrozumie się, skąd
się wzięła ta pierwsza. Ale zdjęcia bosych, umorusanych
dzieciaczków na brazylijskich fawelach wychodzą na zdjęciach
bardziej egzotycznie, to się, proszę pana, sprzedaje. Ból się
sprzedaje, bieda jest produktem.
W kopalni dla emerytów, kobiet w ciąży
i dla mnie postawiono również „tios”, wujków, czyli kopalniane
bóstwa, personifikacje góry, w której się kopie. Górnicy
zostawiali (i zostawiają) wujkom w ofierze to, co sami uznają za
cenne: piwo, papierosy, wódkę, liście koki. Mariategui pisał, że
religia Inków była z natury państwowa, ziemska, była swego
rodzaju etyką skierowaną na sprawne funkcjonowanie imperium, a nie
na osobistą, duchową relację z bogiem. Stąd po upadku
Tawantinsuyu z religii nie zostało wiele więcej, niż obrzędy
magiczne o płodność ziemi, potem przeniesione na grunt kopalni.
Wciąż gdy w Boliwii pije się alkohol, pierwszy łyk wylewa się,
dla Matki Ziemi, dla Pachamamy. Briceño Guerrero pisze z kolei, że
najbardziej fundamentalną różnicą między chrześcijaństwem a
religiami Ameryki prekolumbijskiej jest właśnie stosunek do natury.
W chrześcijaństwie Ziemia i wszystko stworzenie jest stworzeniem
właśnie, tak jak człowiek, jesteśmy z naturą na równi, stopień
niżej od osoby boskiej, Bóg nawet oddał nam tę stworzoną przez
siebie Ziemię w panowanie. Inaczej w Ameryce: Ziemia-Pachamama sama
w sobie jest bogiem, Inka jest synem Słońca. Stąd, konkluduje
Briceño, w kulturach prekolumbijskich odnajdziemy organiczny
szacunek dla natury, natury-boga. Tak to przynajmniej wygląda w
teorii, bo w praktyce ci sami, którzy odlewają łyczek chichy -
słabego alkoholu z kukurydzy – dla Pachamamy, równie łatwo
wysypują śmieci na wszystkie strony. Ile razy właśnie w Boliwii
widziałem na drodze wylatujące z okien samochodów i autobusów
puszki, pieluszki, styropianowe opakowania po obiadach na wynos,
butelki, itd. Porcja dla Pachamamy.
|
Hałda na wjeździe do Potosi |
|
Tio z Oruro |
|
Kopalnia dla emerytów, kobiet w ciąży i dla mnie |
|
Inny Tio |
|
Taczka |
|
Kobiety |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!