Od dzisiaj
można wesprzeć Fizyka poprzez platformę Patronite i tym samym przyczynić się walnie do powstania kolejnego filmu dokumentalnego —tym razem z Argentyny— i do powrotu tekstów na bloga (
czytaj w opisie projektu):
Teraz tak: skąd nagle Patronite? Sam miałem duże wątpliwości co do takiego sposobu finansowania działalności artystyczno-dziennkarskiej, ale nie trzeba się rozglądać daleko, by znaleźć potwierdzenie, że crowdfunding staje się coraz powszechniejszy. Pamiętam jak 2 lata temu zbieraliśmy na PolakPotrafi środki na poprzedni film, Soy paraguayo. W tym samym czasie Tygodnik Powszechny (!) zbierał kasę na wysłanie swoich dziennikarzy do Azji. A jeśli Tygodnika Powszechnego nie stać, to co tu mówić o takim żuczku, jak ja.
Do skorzystania z możliwości, jakie może dać Patronite, przekonały mnie z grubsza trzy kwestie:
1. Z polecenia. W ostatnich miesiącach już troje spośród stałych czytelników bloga pytało mnie: jak mógłbym wesprzeć twoją działalność? Może byś założył Patronite, co?
2. Dla większej niezależności. Gdy 6 lat temu rozpoczynałem podróż, publikowanie w magazynach i tygodnikach jawiło mi się jako odległy cel, dzięki któremu będę mógł finansować kolejne projekty, zdobędę kontakty w branży dziennikarskiej i rozwinę moje umiejętności. Jeśli chodzi o finanse: kilka groszy mi do kieszeni wpadło, ale na pewno nie dały mi one swobody w doborze i realizacji planów reporterskich. Jeśli chodzi o rozwój i kontakty, to myślę, że milczenie będzie najwymowniejszym komentarzem. Pojawił się natomiast czynnik, o którym wcześniej nie pomyślałem: czułem, że pisanie w magazynach i tygodnikach nie tylko nie dawało mi możliwości rozwoju, ale wręcz mnie ograniczało. Po pierwsze, prawnie: prawa autorskie do opublikowanego tekstu przechodzą nieodwołalnie na własność i użytek wydawcy. Jeśli chciałbym kiedyś opublikować zbiór moich tekstów, będę miał z tym poważny problem. Po drugie, bardzo często łapałem się na czymś takim: chciałem napisać coś na blogu. Ale —mówiłem sobie— poczekaj, poczekaj, to ci może służyć do tekstu w magazynie X. To co, piszemy? Nie, lepiej nie, potem będziesz musiał usuwać wpis, żeby redakcja się nie czepiała. W efekcie: blog został nieco (a nawet bardzo!) zaniedbany. A pisanie na blogu ma jednak swoje bardzo istotne zalety, do których należy kontakt z czytelnikiem. W przypadku gazet wydawanych przede wszystkim na papierze, taki kontakt po prostu nie istnieje. Zresztą: same teksty umierają zakopane w niedostępnych wydaniach. Z drugiej strony: blog nie płaci wierszówki. Rozwiązaniem mógłby być właśnie Patronite.
3. Zawsze coś nowego. Podczas podróży używałem oszczędności, naprawiałem rowery, uczyłem angielskiego, grałem na ulicy, organizowałem koncerty, projekcje filmu, pisałem w mediach, organizowałem zbiórkę na Polak Potrafi w przypadku filmu Soy paraguayo, wydałem książkę w wydawnictwie, wydałem drugą niezależnie... Dlaczego by nie spróbować jak działa Patronite? Wszedłem na stronę, podpatrzyłem co robią inni, zauważyłem, że z Patronite korzystają szanowani przeze mnie twórcy, tacy jak Maciej Okraszewski z Działu Zagranicznego, i... założyłem profil "Fizyk w Argentynie". Otwieram go z zamiarem utrzymania zbiorki przez rok lub nieco więcej: w zależności ile czasu będzie trwało ukończenie filmu i pozostałych projektów o których piszę szerzej na profilu w Patronite. A później — zobaczymy!
Kto chce mieć udział w tym, co tu się będzie działo —w filmie, w reportażach, na blogu— zapraszam do patronowania!
A Ty, co sądzisz o Patronite i tego typu platformach patronackich?
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!